sobota, 21 września 2013

Rozdział 10. Powrót.

Od gwałtu minęło już kilka miesięcy. Za dwa tygodnie miała odbyć się rozprawa rozwodowa, lecz Hermiona nadal nie odzywała się do nikogo. Całymi dniami wpatrywała się w ogień płonący w kominku. Nic nie było w stanie jej zainteresować, nawet książki nie miały dla niej tego samego uroku, co zawsze. Ona nie żyła. Egzystowała.
Draco, co dzień przypatrywał się dziewczynie. Był zdesperowany, nie wiedział, co może więcej zrobić.. Przecież musi zacząć mówić, musi porozmawiać z kimkolwiek. Bał się jak nigdy. Hermiona nie reagowała na głos swoich przyjaciół. Na niego reagowała chwilami, ale to wciąż było za mało.  Nie wiedział jak ma pomóc dziewczynie, a przecież chciał tyle dla niej zrobić.. Chciał odzyskać te iskierki życia, które miała w oczach. Chciałby na jej malinowych ustach pojawił się uśmiech, chciał zobaczyć tę pionową zmarszczkę między brwiami, kiedy się nad czymś zastanawiała. Czy to tak dużo? On tylko chciałby znów zaczęła żyć.

***

Kolejny dzień minął, a ona nadal udaje, że żyje. Przecież człowiek zwariowałby, gdyby ciągle żył w zamknięciu. Sam najlepiej wiem, że własnych uczuć nie da się wytłumić, przecież nie raz próbowałem. Wiedziałem, więc, że niedługo nastąpi kryzys, że emocje Gryfonki powrócą, jednak czułem, że to ją załamie. Depresja. Tak stwierdzili magomedycy. Żadne eliksiry na nią nie działały. Próbowaliśmy nawet z mugolskimi psychotropami.. Też nic. Granger nie chciała wrócić. Odcięła się. A myślałem, że po rozmowie w szpitalu, że po tym jak poszła właśnie ze mną, coś się zmieniło. Owszem, na gorsze. Z natury nigdy nie byłem cierpliwym człowiekiem. Wiedziałem, że to już chyba czas na to, żeby przestać jej pobłażać, chodzić na palcach wokół niej. To nie zdawało egzaminu. Ona potrzebowała przysłowiowego kopa w dupę, jednak nikt nie chciał się do tego zabrać. No cóż. To ja będę musiał być tym złym, to ja będę musiał powiedzieć o parę słów za dużo, sprowokować ją do jakiejś reakcji.  Tylko jak nakłonić do powrotu kogoś, kto nie chciał wracać? Jak sprawić by na nowo zaufała ludziom? Jak sprawić by zaczęła czuć? Nie mogłem wymazać jej pamięci, przecież, co noc wracałyby do niej sny, z obrazami tego, co przeżyła w ostatnim czasie.  Zaraz będzie rozprawa, a co za tym idzie spotkanie z Weasleyem.. Właśnie!  To jest to!

***

- Ubieraj się Granger! – Jak zwykle brak reakcji z jej strony. Wiedziałem, że tym razem nie mogę jej odpuścić, muszę być tym zimnym skurwielem, jakim byłem w szkole. – Słyszysz Granger? Rusz ten swój szlamiasty tyłek i chodź. Nie mamy całego dnia.
Dziewczyna podniosła na mnie swój pusty wzrok i bez słowa wstała. Nie miała jednak zamiaru gdziekolwiek iść. Po prostu w ten sposób okazywała ostatnimi czasy swoje niezadowolenie. To był jej cichy bunt. – Granger, cholera jasna. Masz. – Podałem jej beżowy płaszczyk z szarym kominem. -  Wychodzimy, natychmiast. -  Kiedy już po wielu próbach zapięcia guzików ruszyła się w stronę drzwi, zrobiłem coś, czego się nie spodziewała. Chwyciłem ją za ramię. Na moment w jej oczach malowało się przerażenie, jednak szybko zastąpiła je tak dobrze mi znana pustka. Nie puściłem jej. Korzystając z teleportacji łącznej, przeniosłem się z nią na cmentarz pod Londynem. Chodziliśmy chwilę alejkami by dojść do szarej, kamiennej płyty z napisem:

George Granger                                        Jane Granger
ur. 05.06. 1956                              ur. 30.11. 1959
zm.  04.07 .2000                               zm. 04.07.2000
Kochani rodzice.

Tak jak się spodziewałem na twarzy Gryfonki pojawiły się łzy. Jednak to nie był koniec mojej roli. Musiałem sprawić, by ten chwilowy powrót Gryfonki trwał więcej niż tylko jeden moment.
- Tak, Granger. Jesteśmy na grobie twoich rodziców. Pewnie zastanawiasz się, po co cię tu przyprowadziłem, co nie? Ale wszystko po kolei. Kilka miesięcy temu cały magiczny świat obiegła informacja, że psychicznie chora żona Ronalda Weasleya uciekła z domu. Czy to był szok? Dla mnie szokiem była twoja wyimaginowana choroba oraz reakcja Wieprzleja w biurze aurorów. Słyszałem o tym, że twojej chorobie, jednak nie dawałem w nią wiary. Dlatego na własną rękę postanowiłem cię odszukać i dowiedzieć się prawdy. Na swoje wielkie szczęście miałem błogosławieństwo samego Ministra Magii, który notabene jest twoim przyjacielem. Dowiedziałem się o tym, że widziałaś się z Blaisem, który w rozmowie ze mną przyznał, że miałaś podobny wyraz twarzy do tego, który zazwyczaj miała moja matka.. Ach, tak. Przecież ty nic nie wiesz. Mój ojciec był skurwielem, Granger. Żeby podporządkować sobie syna, gwałcił, bił i poniżał na moich oczach własną żonę, a moją matkę. Wyobraź sobie siedmioletniego chłopczyka, który zamiast prezentu pod choinką widzi ukochaną mamę, nad którą stoi podniecony ojciec. A później słyszy przeraźliwy krzyk.. Widzi łzy matki. Chciałem wtedy uciec, lecz nie potrafiłem. I wiesz, co? W tamtej chwili obiecałem sobie, że nigdy nie skrzywdzę żadnej kobiety, oczywiście fizycznie. Bo psychicznie.. Przecież sama jesteś najlepszym przykładem na to, jak znęcałem się nad tobą psychicznie przez 7 lat Hogwartu, ale nie o tym mieliśmy mówić. Kiedy Blaise użył tego porównania, wiedziałem, że muszę cię odnaleźć za wszelką cenę przed Weasleyem. Dlaczego? Jeśli wierząc słowom Blaisa, to wszystko okazałoby się prawdą. Nie chciałem mieć na sumieniu kolejnej kobiety, której nie pomogłem. Nie chciałem, żebyś skończyła jak moja matka Granger. Później Potter wpadł na Twój ślad. Wiedziałem, że jeśli się uda, to zamieszkasz ze mną.. Byłem z tego faktu zadowolony, ponieważ już od dawna mnie intrygowałaś. Chciałem ci pomóc, chciałem cię poznać. Kurwa, ale jak chaotycznie mówię. A więc, no cieszyłem się, że zamieszkasz ze mną. Ty się zgodziłaś, słowa przeszły w czyn, jednak nie mogliśmy się dogadać z początku. Ty bałaś się mnie, schodziłaś mi z drogi, nie chciałaś by ktokolwiek więcej cię skrzywdzić. Ja nie wiedziałem, jak mam się zachować, nie wiedziałem, co mówić, żeby cię nie urazić, jednak cały czas myślałem o tym, jak ci pomóc. Aż tu nagle ten wieczór spędzony przy kominku, ta nasza godzina szczerości, po której obiecaliśmy zacząć od nowa. Szkoda, że nie było to nam pisane, co? Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszyłem z tego, że dałaś mi szansę poznania siebie. Że w ogóle porozmawialiśmy. Wtedy czułem jakby ktoś zdjął niewidzialny ciężar z moich barków, z mojego serca. Przez moment byłem wolny i szczęśliwy. I wiesz, co, Granger? Miałem nadzieję, na to, że uda mi się przekonać ciebie do mnie. Pamiętasz te moje niedokończone zdania, no nie? Dzisiaj ci nic o nich nie powiem, ale jeszcze do tego wrócę kiedyś. Po tamtym wieczorze naprawdę miałem nadzieję, że to wszystko jakoś się ułoży, że i ty i ja odnajdziemy szczęście, odnajdziemy ukojenie. Jednak Wieprzlej, jak to Wieprzlej musiał zniszczyć wszystko. Ta pierdolona dziwka, Astoria mu pomogła. Nie wiem, jakim cudem, ale w jakiś niewytłumaczalny dla mnie sposób odnalazła cię i sprzedała mu info o tobie. Potem zaczęła mnie szantażować, że albo z nią będę, albo Weasley dowie się gdzie jesteś. Wtedy nie wiedziałem, że ona już przekazała mu informację, a on wybierze się do ciebie. Poszedłem do Pottera, który pokazał mi ostatni raport dotyczący obserwacji Weasleya. Była tam wzmianka o spotkaniu jego i Astorii. Wtedy ogarnął mnie irracjonalny lęk o ciebie. Musiałem, po prostu musiałem sprawdzić, co u ciebie. To było jak wewnętrzny nakaz powrotu do domu.. Całe szczęście, że się posłuchałem. Wybiegając z Ministerstwa teleportowałem się do domu. Szybko wbiegłem po schodach.. Ten widok… Ty w kałuży spermy i krwi. Twoje puste oczy. Weasley w szoku. Cały czas mam to w pamięci. Wtedy jedynie czułem, że muszę ci pomóc. Że muszę cię stamtąd zabrać. I znowu, teleportowałem się do Munga, oddałem twoje bezwładne ciało.. Wiesz, że magomedyk, który cię przyjmował nie dawał ci szans na przeżycie? Potem przyszli Ruda i Diabeł, Alice i Harry.  Wszyscy czekaliśmy w napięciu, na to, co się z tobą stanie. Ale operacja się udała. Żyłaś. Potem ten chwilowy kontakt z tobą, nasza rozmowa w szpitalu.. I bach! Nie wiadomo, dlaczego nasza kujoneczka przestała się odzywać do kogokolwiek. Czy ty myślisz Granger? Od momentu wyjścia ze szpitala wymówiłaś raptem parę słów. Nie robisz nic innego tylko patrzysz się w ogień. Do cholery, dziewczyno! Czy ty masz w dupie swoich przyjaciół? Ruda jest w ciąży, a bez przerwy obwinia siebie o twój stan. Potter to samo. A ty. A ty nic. Nawet ja czekałem aż mnie opieprzysz za to, co robię, ale to było tylko pobożne życzenie. Spójrz na grób swoich rodziców, Granger. Pamiętasz ich? Przypomnij sobie jak cię kochali. Jak chcieli byś była szczęśliwa. Jacy dumni byli z ciebie, kiedy dostałaś list z Hogwartu. Jak cieszyli się z twoich ocen, z tego, że jesteś najlepszą uczennicą na roczniku. Zawiodłaś ich, Granger! Poddałaś się teraz bez walki o siebie.  Poddałaś się. Zawiodłaś nie tylko ich, ale też swoich przyjaciół. Mnie. Uwierzyłaś, że najlepszym wyjściem będzie zapomnienie, wyciszenie. Ale to gówno prawda, Granger! Nikt nie wie lepiej ode mnie, że nie da się od tak wyłączyć własnych uczuć. To, co się stało zawsze będzie w tobie. Ty możesz się tylko nauczyć się z tym żyć. Dziewczyno, przestań egzystować. Spójrz na siebie. Czy to jest ta Hermiona Granger, która dała mi w twarz w trzeciej klasie? Czy to ta sama kujonka siedząca na przerwie w bibliotece? Czy to ta sama przemądrzała dziewczyna? Gdzie jest odważna Granger, nie bojąca się żadnych wyzwań, walcząca z Voldemortem.. Gdzie jest moja Granger? – szepnąłem na końcu zrezygnowany. Nie zauważyłem, że podczas mojej przemowy na jej twarzy pojawiały się różne uczucia. Nie zauważyłem delikatnego uśmiechu, który się na niej malował, kiedy skończyłem gadać. Byłem tylko świadomy porażki jaką poniosłem.

***

Słuchałam jego słów. Nagle bez żadnego uprzedzenia przepłynęło przeze mnie tysiące emocji. Od nienawiści po miłość. Patrzyłam na grób rodziców. Malfoy miał rację. Zawiodłam ich.  Poddałam się bez walki. Zachowałam się egoistycznie. Przeze mnie cierpieli moi najbliżsi. A ja? A ja miałam to gdzieś. Byłam pochłonięta swoim bezżyciem.  Spojrzałam na twarz chłopaka, mężczyzny stojącego koło mnie. Widoczne było na niej poczucie porażki, zrezygnowania. On nie był świadomy, że wyciągnął mnie z dna, w którym się znajdowałam, że uratował mnie od toczącego się we mnie procesu autodestrukcji.. Wiedziałam, że w ten sposób spłaca swój dług przeklęty zaciągnięty wobec mnie, za te siedem lat upokorzeń, jakie zaznałam z jego strony w czasach szkolnych. Ale przecież on ten dług spłacił już na wojnie, ratując mnie przed śmiercią. Pamiętałam o tym. Po raz drugi w życiu Draco Malfoy uratował mnie, Hermionę Granger przed śmiercią. Nie Weasley. Weasley byłam do momentu, w którym Draco uświadomił mi w jaką beznadziejnie słabą idiotkę się zmieniłam. Znowu byłam Granger. Odnalazłam siebie. Po raz pierwszy od kilku dni, sama z własnej woli dotknęłam kogoś. Położyłam swoje dłonie na chłodnych policzkach Malfoya, tym samym zmuszając go do tego by spojrzał w moje oczy. Widziałam, w jego stalowych tęczówkach zaskoczenie, szok, a następnie radość przeplatająca się z troską i… Miłością… Nie chciałam o tym teraz myśleć. Patrzyłam w te szare oczy, które wyciągnęły mnie z rozpaczy.  Na twarz chłopaka, który mimo tego, że był pokaleczony przez życie nie poddał się i walczył dalej. -  Sprowadziłeś mnie z powrotem… Dziękuję. -  Wtedy znów spojrzałam na grób rodziców i przypomniałam sobie słowa mamy..
Pamiętaj. Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą. – Tak mamo, będę zwycięzcą.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hej. Miałam nie dodawać w tym tygodniu rozdziału, ale jakoś tak mnie wena złapała i napisałam.. Nawet wam powiem, że to najdłuższy z moich dotychczasowych rozdziałów. Robię jakieś postępy. Zaznaczam, że nie chciało mi się poprawiać błędów, a bety nie mam, więc musicie mi wybaczyć moje grafomaństwo.:) Nawet jestem zadowolona.;p Jak się człowiek wyśpi, to od razu mu lepiej.:P
Rozdział pomimo błędów dedykowany jest: Madeline, Koralinie, Faceless, Pure-Blood Princess, Clover i Syntii Black, które pomimo mego leństwa czekały na rozdział.:P Wiecie dziewczyny, że was uwielbiam.:):*
PS. Cierpię na brak czasu, co może objawiać się moją nieobecnością na waszych blogach.:) Dlatego, proszę abyście zostawiały mi w zakładce SPAM linki do waszych opowiadań. Zaniedbałam was, przepraszam.
Pojawiły się prośby o to, żebym założyła aska.:D uległam wam, więc zapraszam na:

ASK.

Pozdrawiam wszystkie moje kochane istotki.:)
la_tua_cantante_

23 komentarze:

  1. Myślałam, że się za chwilę popłaczę :) Ah, Draco, mój Draco ... :*
    Dał Hermionie naprawdę niezły i dłuuuugi wykład, ale podziałało, prawda? A teraz powinno być już tylko lepiej! Dlatego właśnie czekam na ciąg dalszy tej historii :)
    i zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tam błędy je nic nie widziałam ;) W pełni rozumiem twój brak czasu.... Juz się nawet na ten temat niewypowiem ;) Rozdział jakby wzruszający, taki prawdziwy, emocjonalny. A wykład Draco jejku:D z rozdziału na rozdział kocham to opowiadanie bardziej i bardziej...
    Weny:P
    Pozdrawiam,Lili:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały rozdział, strasznie mi się spodobał *.*
    Tam przemówa Dracona była genialna. Strasznie mi się ona spodobała <3
    No i ka bum! Draco jest strasznym gadułą :D Ale za to go kochamy :3

    Dobrze, że Herm wraca do siebie. Nie zniosłabym jej tak bardzo zamkniętej w sobie. Jeszcze ta rozprawa, która niebawem się zacznie. Mam nadzieję, że ten skurczybyk zgniję w Azkabanie. Jeśli nie, to ja sama o to zadbam, a pewnie dostanę wsparcie od kilku osób, czytającego Twojego bloga :D

    No i współczuję dziewczynie straty rodziców. To zapewne okropne doświadczenie stracić kogoś aż tak bliskiego Twemu sercu :(

    Przy tej mowie Dracona coś mnie tknęło, tak jakby wzruszyło. Czytając jego gadaninę jakoś wyobraziłam sobie jego wyrazy twarzy i... coś we mnie pękło. Zobaczyłam te uczucia, które darzy do brązowowłosej. Ah... To było wspaniałe doświadczenie, za co Ci ogromnie dziękuję :)

    No i słowa pani Granger iście mądre :D Strasznie mi się spodobały :)

    No i ogromnie dziękuje za dedykację! Nie spodziewałam się jej, więc dziękuję! <3 Cieszę się w tej chwili jak głupia do sera, poważnie mówię :D Zawsze tak mam, jak dostaję dedykację :D Tak wiem... niby to nic, ale jak dla mnie to zawsze coś ogromnego :D Jestem jakośw takich sprawach mocno uczuciowa :P

    Jeszcze raz dzięki! :* Ja siebie też uwielbiam xD

    Taki dżokł. Kolejny tego dnia u Ciebie :D

    Uwielbiam Cię :)

    Życzę powodzenia w dalszym pisaniu i weny przede wszystkim!

    Pozdrawiam!

    ~ Pure - Blood Princess

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam dzisiaj całego bloga i muszę przyznać, że twoje opowiadanie bardzo mi się spodobało :) Naprawdę zaintrygowała mnie ta historia i na pewno będę tu zaglądać :D
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję Ci za dedykację! :*
    Rozdział jest majstersztykiem. Po prostu.
    Słowa, którymi Draco wdarł się do serca Hermiony po prostu mnie urzekły - były takie realistyczne. Naprawdę świetnie oddałaś uczucia, które mu towarzyszyły.
    Ważne, że udało się jej wrócić! Że pojawiła się jakakolwiek reakcja.

    Pozdrawiam serdecznie i wenki życzę!
    Koralina :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No w końcu nasza Hermiona wróciła, a Draco. Mmm, boski jak zwykle. :D ten jego monolog, najlepszy jako czytałam. Hm, czyli możemy liczyć na happy end?
    Pozdrawiam, Maadź.
    www.dramione-impossible-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział cudny! Monolog Dracona urzekł mnie tak mocno, że aż mi się łezka zakręciła, a uwierz, że jestem bardzo uczuciowa :D.
    pięknie, pięknie i czekam na kolejny, byle szybko! :D
    weny dużo i wytrwałości:*

    pozdrawiam, Zou.

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej :)
    Rozdział... cud, miód, malinki ;3 !
    Ten monolog... nie wiem czemu, ale zaczęłam płakać.
    Zawarte w nim pełno emocji...
    Hermiona musi walczyć!
    Jak byłam mała, to ciągle mama mi powiedziała te słowa: "Póki walczysz, jesteś zwycięzcą" ;D
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdzialik!

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział! :D Nareszcie Mionka wraca do żywych.
    Ten monolog Draco był cudny!
    Pozdrawiam i życzę weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajny rozdział, wydaje mi się, że jakieś taki dokładniejszy niż poprzednie ;) Bardzo mi się podobał ;) Znalazłam dwa błędy, które ci tu wypisze bo trochę mnie rozśmieszyły. W jednym miejscu piszesz, że Ginny jest w ciąży i martwi się, a Potter tak samo :) Czyżby Harry też był w ciąży o.O ? A i jak piszesz z perspektywy Draco to raczej nie może być, że nie zauważył uśmiechu. No bo skąd wie, że się uśmiechnęła jak tego nie zauważył. Mam nadzieję, że się za to nie obraziłaś. Wracając do rozdziału myślę, że to jeden z twoich najlepszych. Czekam na kolejny jak i na nowe opowiadanie. Pozdrawiam Syntia ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. To po prostu... arcydzieło :)
    Naprawdę znakomity rozdział. Życzę weny i czekam na kolejny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetnie :D
    Szkoda że zbliżamy się już do końca :/
    Będzie mi brakowało tego opowiadania

    OdpowiedzUsuń
  13. A więc Malfoy postanowił potrząsnąć Hermioną. Cieszę się, że mu się udało wyrwać ją z tego destruktywnego letargu. Najwyższy czas, aby Granger zawalczyła o siebie i swoje szczęście.
    a przy okazji, zapraszam także do mnie na nowy rozdział.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny,
    V.

    OdpowiedzUsuń
  14. Słodki Dracoo *-*
    Jest taki opiekuńczy, wspaniały i ... ahh idealnyy :p
    Rozdział świetnyy ;3
    Kocham to opowiadanieeee ! ;D
    Pozdrawiam oraz życzę jak najwięcej wenyyy ;)
    ~Lumos Maxima
    http://milosc-silniejsza-od-magii.blogspot.com/ <-- nowy rozdział ;D

    OdpowiedzUsuń
  15. *Ociera łezkę*
    Ktoś... *chlip* zadedykował mi posta ;_;
    A co do rozdziału - sama nie wiedziałam, czy śmiać się czy płakać, jak Draco zaczął wygłaszać swój epicki monolog :DD Ja bym już w połowie dostała zadyszki, a on nie, odważnie, wytrwale brnął w to dalej hahah :D
    Świetne, naprawdę :D
    Pozdrawiam serdecznie ^^

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej:) dziękuję za dedykację! jestem wzruszona :) na taki cudowny rozdział warto było czekać :) Draco w tej przemowie pokazał jak bardzo zależy mu na Hermionie. Mam nadzieję, że teraz odnajdą szczęście :)

    -----
    clover.
    http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. No w końcu się doczekałam!
    Na początek wybacz opóźnienia, gdyż byłam na wyjeździe i nie miałam kiedy dodać rozdziału.
    Przyznam szczerze, że poruszył mnie ten rozdział. Nie spodziewałam się, że Miona tak strasznie zareaguje na to wszystko, ale ją rozumiem. Przeżyła prawdziwe piekło i nic dziwnego że się poddała. Myślę że każda osoba na jej miejscu by tak zareagowała. Szczególnie w tej sytuacji, gdy walka okazuje się być naprawdę beznadziejna. To dobrze, że Draco się nie poddał i wciąż walczył o nią. Widać że mu na niej bardzo zależy. Cieszę się że swoją opowieścią przywrócił ją do życia. coraz mniej mam ciepłych słów do Rona, a właściwie nie mam żadnych. Nigdy go nie lubiłam a u Ciebie wręcz nienawidzę!
    niecierpliwie czekam na NN;*

    OdpowiedzUsuń
  18. Podoba mi sie, fajnie emocjonalnie napisane, rozdział swietny, zycze weny :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Bardzo emocjonalny rozdział. Śledzę na bieżąco jednak z powodu licznych zajęć nie miałam czasu skomentować. Teraz to nadrabiam.
    Podoba mi się. Twoja Hermiona przeżyła prawdziwe piekło, i Ronalda Weasley'a. Postawa Dracona i jego pomoc jest imponująca.
    Czekam na następne. Pozdrawiam. Vivian Malfoy.

    OdpowiedzUsuń
  20. Przepraszam, że tak późno, ale cierpię na taką sama chorobę co ty. Nie mam czasu praktycznie na nic.
    A co do notki to
    I love it :D
    Pozdrawiam gorąco, Rouse :**

    OdpowiedzUsuń
  21. Hmm, trochę tego nie kupuję, że Hermiona tak szybko, nagle po jednej przemowie, doszła do siebie.
    O tym, że bohaterzy są strasznie niekanoniczni już ode mnie wiesz, więc nie będę powtarzać :P
    Czytając tą długą wypowiedź Draco, pomyślałam, że chcesz zrobić na złość ocenialni. Hah xD
    Nie podobało mi się to : " Rusz ten swój szlamiasty tyłek i chodź". Przecież Draco się zmienił i raczej ten nowy(ten twój) by tego nie powiedział :P
    To chyba tyle na temat tego rozdziału. Czytam dalej :)

    OdpowiedzUsuń