sobota, 19 października 2013

epilog.

Moje nowe mieszkanko. Moje nowe, własne lokum. Tylko moje. Dziś rano odebrałam od właściciela klucze. Teraz stałam w małym salonie o ścianach w kolorze beżu. Podłoga wykonana z drzewa orzechowego, meble kawowe. Wszystko jasne i przestronne.. Podeszłam do okna, z którego rozciągał się widok na park, a dokładniej plac zabaw dla dzieci.. Szkoda, że mojego dziecka tu nie ma, ale.. Ale może to i lepiej? W końcu nie wiedziałabym, co strzeliłoby do głowy Ronowi, gdyby na świecie pojawiła się mała duszyczka.. Cii.. Nie powinnam mówić o zmarłych. W ogóle.  
             Minął tydzień odkąd przeprowadziłam się od Malfoya. Od tamtego czasu nie widziałam się z nim. Czy tęskniłam? Miałam wrażenie jakby brakowało mi jakiegoś istotnego elementu. Jednak ta rozłąka pozwoliła mi zrozumieć, że nie miałam prawa z nim być. Draco zasługiwał na kogoś lepszego, na kogoś, z kim mógłby być szczęśliwy. Ja tego szczęścia bym mu nie dała.  To kolejny temat na liście rzeczy, o których nie wolno myśleć.
              Dzięki Harremu znalazłam idealne miejsce na moją fundację. Zanim będę mogła ją otworzyć muszę załatwić masę papierkowej roboty, tak więcej najwcześniej będę mogła pomagać kobietom dopiero za pół roku. Chciałam jednak stworzyć miejsce perfekcyjne, idealne. Budynek był duży i mieścił się na ulicy Pokątnej. Cały front zrobiony był ze szkła. Podobało mi się to. To daje takie poczucie wolności.. No i piękny widok.  Pokoje psychologów, pomocy medycznej.. To mieli urządzać sobie moi pracownicy, których jeszcze nie zatrudniłam. Ja zajęłam się za to projektowaniem stołówki i pokoi kobiet. Były to pomieszczenia znajdujące się z tyłu budynku, w kolorach jasnopomarańczowym, bladoróżowym, bladoniebieskim. Do tego zamówiłam jasne, sosnowe meble.  Pokoje miały być oazą spokoju, bezpieczeństwa.  
                Oprócz zaangażowania w projektowanie własnego mieszkania i fundacji, często spotykałam się z Ginny i małą Amelką, która jest ciemnowłosym aniołkiem. Powiem szczerze, że nie tego wszyscy się spodziewali.. Córka Diabła Aniołkiem.. Mała była taka słodka, praktycznie cały czas spała i dzięki temu jej rodzice nie musieli kłócić się, kto wstanie do dziecka w nocy. Sam Blaise cieszy się z bycia ojcem. To rozczulający widok, zobaczyć tego faceta z małym dzieckiem na rękach.
             Ruda od czasu do czasu, przekazuje mi informacje o Draco. Niestety nie są to dobre wieści. Podobno chłopak znowu zamknął się w sobie, nie chce z nikim rozmawiać. Nie wiadomo, dlaczego. Nie dopuszcza do siebie nawet Diabła, co dodatkowo wzbudza niepokój. Przecież zawsze mogli na siebie liczyć. Malfoy tylko raz odwiedził swoją chrześnicę.  Wizyta trwała dosłownie pięć minut.  Całe swoje zaangażowanie poświęca pracy. Chodzą plotki, że to on ma zostać szefem Biura Aurorów, czego Harry nie chce potwierdzić.
           Moi przyjaciele chyba obwiniają mnie za stan psychiczny Dracona. Wiem, zraniłam go. Między nami nie padły żadne słowa obietnic, ale mimo to..  On mi pomógł, a ja wbiłam mu nóż w serce.

                                             Tak zaczęło się moje nowe życie.
    

3 miesiące później.

Zostałem zaproszony na chrzciny Amelii Rosemary Zabini. Mojej małej chrześnicy. Oczywiście, musiałem się tam stawić, w końcu to ja byłem ojcem chrzestnym. Jednak nie chciałem tego robić. Wiedziałem, że tam będzie Ona.  Unikałem kontaktu z nią. Dlaczego? Bo najwyraźniej kojarzyłem się jej z tym, co przeżyła, byłem jej łącznikiem z dawnym życiem. A tego nie chciałem. Miała zapomnieć i być szczęśliwa. Ze mną. Los miał jednak dla nas inny scenariusz.  Dzięki Rudej i Potterowi cały czas wiedziałem, co się u niej dzieje. Wieczorami często przychodziłem na plac zabaw i patrzyłem w jej okno. Tyle mi zostało.  Praca stała się moim domem. Jeździłem na wszystkie niebezpieczne akcje. Moje życie już nic nie znaczyło, dlatego zawsze walczyłem na pierwszej linii ognia. Dzięki mojemu zaangażowaniu wyłapano siedemdziesięciu czterech ukrywających się śmierciożerców. Mimo iż tyle lat minęło od wojny.. Potter ostatnio powiedział, że mam szansę zostać szefem Biura Aurorów. Czy się cieszyłem? Nie. Moje szczęście odeszło wraz z Nią.
Stała tam ubrana w beżową sukienkę, która idealnie eksponowała jej ciało. Włosy kaskadą kasztanowych fal spływały na plecy. Na nogach nieodłączne czarne szpilki. Akurat trzymała mą Amii na rękach. Wyglądały tak uroczo. Ile bym dał, by widzieć to codziennie?
Zauważyła mnie. W jej oczach pojawiła się troska. Oddała Amelkę Blaisowi, który akurat znalazł się blisko niej. Bez zastanowienia ruszyła w moim kierunku. Mogłem uciec, ale tego nie zrobiłem nie potrafiłem.  Stanęła przy mnie i nadal spoglądając mi w oczy powiedziała najzwyklejsze w świecie:
                   - Cześć.
                - Witaj. Ślicznie wyglądasz. –Powiedziałem i przez chwilę miałem widziałem w jej oczach iskierkę radości, którą szybko zastąpiła troska.
                - Za to ty nie. Coś ty z sobą do cholery zrobił, człowieku? – Kipiała gniewem, a ja miałem ochotę zatopić się w jej malinowych ustach.
                - Praca pochłania większość mojego czasu, nie mam, kiedy dbać o siebie..
                - Wiem, kiedy kłam… -nie wytrzymałem, złożyłem na jej ustach delikatny pocałunek, który oddała. Zaskoczyła mnie. Jak zawsze z resztą. Później jednak zrozumiałem, co zrobiłem i natychmiast odsunąłem się od niej. Spojrzałem w jej oczy, które wyrażały zdezorientowanie i radość, po czym z cichym pstryknięciem teleportowałem się do swojego domu. Jutro czeka mnie misja. Muszę zapomnieć.

***
 
Pocałował mnie i zniknął. To takie w jego stylu.  Przybrałam na twarz maskę zawodowego pokerzysty jednocześnie wiedząc, co chcę zrobić.

                                                       - Draconie Malfoy. Będziesz mój.


Rok później:

- Witam państwa na otwarciu Fundacji Pomocy Kobietom Maltretowanym im. Narcyzy Malfoy. Chciałam powiedzieć, że to miło, iż przyszli państwo na tę uroczystość. Fundacja powstała dzięki wsparciu moich przyjaciół: Ginny i Blaisa Zabinich, Harrego i Alice Potterów i osoby, bez której nie byłoby mnie tutaj. Osoby, która dała mi taką pomoc, wsparcie, jakiego będzie udzielać ta fundacja. Chciałam powiedzieć, że bez niego nie byłoby niczego. Tak. Dziękuję ci Draconie Malfoy, to twoja zasługa, że fundacja w ogóle ruszyła.
                Zapewne zastanawia państwa wybór patrona fundacji, już tłumaczę swoją decyzję. Narcyza Malfoy to kobieta silna i niezależna, która mimo przeciwności losu nie zatraciła siebie. Mimo iż, nie miała w życiu łatwo, walczyła o siebie i o swojego syna. Nie znałam tej kobiety. Osobiście znam ją z opowiadań innych. Narcyza była dla mnie wzorem, kiedy ja sama znalazłam się w trudnej sytuacji. Tak, byłam maltretowana przez męża. Nie boję powiedzieć się tego głośno, bo o tym trzeba mówić. Większość kobiet uważa to za temat tabu. Pomocy możemy udzielić jedynie wtedy, kiedy sama zainteresowana zgłosi się po pomoc.  Kończę już swoje nudne przemówienie i zapraszam na skromny poczęstunek.
Szukałam go wzrokiem. Stał tam, ubrany w ciemnoszary garnitur i błękitną koszulę. Blond włosy jak zwykle w artystycznym nieładzie.  Na twarzy widniał kilkudniowy zarost. Seksowny jak nigdy dotąd. Poczułam przypływ pewności siebie. Bez wahania ruszyłam w jego kierunku. Na jego twarzy malowało się zaskoczenie, chyba nie spodziewał się, że dzisiaj znajdę chwilę, by porozmawiać. Ja jednak zbyt długo czekałam na ten moment.  Wpiłam się w jego zaskoczone usta, by po chwili poczuć, jak sam łapczywie oddaje moje pocałunki. To był namiętny taniec języków, tak, więc gdy zabrakło nam powietrza i oderwaliśmy się od siebie, spojrzałam w jego oczy i powiedziałam:
- Nie próbuj się teleportować. Nie uciekaj więcej przede mną. Wiem, że mnie kochasz tak samo jak ja ciebie. Pocałunek ten i tamten na chrzcinach Amelki wszystko mi powiedział.   Przepraszam, że byłam taka niezdecydowana, przepraszam, że w nas nie wierzyłam, przepraszam, że cię zostawiłam. Ale Draco… Kocham cię i tęsknie. Tamtego dnia w twoim domu zostawiłam przy tobie swoje serce, którym ty miałeś się zaopiekować…

***

Nie wiedziałem, co powiedzieć. Przede mną stała kobieta moich marzeń, która wyznała mi miłość. Byłem tak zaskoczony, że po prostu znowu ją pocałowałem. Ten pocałunek nie był tak namiętny, był słodki, pełen obietnicy… Kiedy oderwałem się od jej ust powiedziałem.

- Ty zaopiekowałaś się moim. Też za tobą tęskniłem.  Kocham cię jak wariat. Jesteś moim narkotykiem, powietrzem, chorobą..
- To znaczy, że nie tylko ja choruję na amor delirię nervosę..
- Nie gadaj już. Bądź ze mną… Bądź przy mnie.- i znów ją pocałowałem.

Półtora roku później:


-  Chcę budzić się przy tobie każdego ranka i zasypiać przy tobie każdej nocy. Chcę się tobą opiekować, wielbić cię i kochać tak, jak żaden inny mężczyzna. Chcę cię rozpieszczać. Każdy mój pocałunek, dotyk, każda moja myśl należy do ciebie. Przy mnie będziesz szczęśliwa.
                Przysięgam ci Hermiono Jane Granger, że od dziś na zawsze należę do ciebie. Jestem twój. Przyjmij i chroń moją miłość, ciało i duszę.
- Przysięgam, że przyjmuję twoją miłość i że będę ją pielęgnować. W zamian za to ofiaruję ci moje ciało i serce. Wszystko, co posiadam należy do ciebie. Jestem twoja i tylko twoja. Kochaj mnie, chroń i zaspokajaj. A ja obiecuję robić to samo.


Draco wziął moją prawą dłoń i włożył na mój palec platynową obrączkę. Ja zrobiłam to samo. To symbol naszej przynależności do drugiego. Moja obrączka miała wygrawerowane jego imię, on z kolei kazał wygrawerować sobie moje. Popatrzyliśmy sobie w oczy, w których kryła się radość, troska i miłość, kiedy usłyszeliśmy słowa:
- Możesz pocałować Pannę Młodą.

I Draco złożył na moich ustach namiętny pocałunek, jedną dłoń trzymając na moim brzuchu. Już za 6 miesięcy będziemy rodzicami… Cóż… Takie są skutki amor delirii nervosy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

1) Przysięga małżeńska nie jest moim wymysłem. Jest to cytat z książki „Finale” Becca Fitzpatric, (Saga Szeptem, gorąco polecam przeczytanie)
2) Amor Deliria Nervosa – to też nie jest wymysł mojej wyobraźni. To akurat zaczerpnęłam z trylogii Delirium Lauren Oliver. Również polecam przeczytanie.
3) „Zaopiekuj się moim sercem, zostawiłem je przy Tobie” – cytat pochodzący z sagi Zmierzch Stephanie Meyer.

Hej.

To już jest koniec. Zakładając tego bloga, nie sądziłam, że odniosę taki sukces. Bo to jest sukces. Ponad         11500       wyświetleń,               400      komentarzy,           36          obserwatorów.

Epilog dedykowany dla:


Bartka
– gdyby nie ty i twoje durne zakłady, tego bloga by nie było. Dziękuje za wsparcie, za te kopniaki, które mi dajesz. Za bycie moim osobistym księciem z bajki.
Magdy (Szogun) i Marioli – za wsparcie, jakiego co dzień dostarczają mi w szkole. Za wspólne wygłupy i śmiechy na przerwach. Za doris.
Szlassa – za wskazówki i za wszystko, za misterne plany zabicia pewnej osoby, za kandydatów.;d Ty wiesz.

Rouse Karmen – za wspieranie mnie, zwłaszcza na początku.
Paulina Jasiak za twoje opowiadanie, za nasze rozmowy.
Lily Potter
– za każdą rozmowę na gg, która dawała wsparcie i ochotę do lepszej pracy
Madeline – za wszystko, za wsparcie.
Pure-Blood Princess – za długie komentarze, po których wena była ogromna i które często sprawiały, że uśmiech wpływał na twarz.
Faceless – za wsparcie, rady i miłe komentarze
Rosmaneczka i Villemo – za wasze rady i komentarze.

Dla komentujących i czytających. Wiecie dla kogo. Dla was wszystkich.
Katie, Cateline~, Klaudia Malfoy, Venetiia Noks,Madeleine, †.Daga.†, Andzik, Dramione, Lumos Maxima, Meki ra, Cleoss,
effty,  Avad Ka, Aria de Ravin, Paulina Jasiak, Casparow A., Lumos Maxima, Spektra Meron, Hermiona Malfoy, Kaja Malfoy, Chipsletten, Kathleen Evanesca, Mia Vlad, Bell, Pauline Greenleaf, Avada Kedavra, Agata Kawecka, Claudia Malfoy, Avada Coraggio, Clover, Irisa Malfoy, † ραткαzα ♪, Gisia, Sheireen Nightshade,  Karolina, Fryma, Zou.,  Inconspic Angel, Koralina,WhiteTiger, Marlena Leśniewska, Syntia Black, lady_ not, Weronika Cośtam, Carmen Malfoy, Dramione True Love, Maadź.,Layls., PetiteMusaraigne, Uniethen L'Fer, Penny, Olciak, Juliet, Lacarnum Inflamare, Always., LaFinDeLaVie HarryPotter, Vivian Malfoy, Anabelle Noks, Irytek, Rose Grandes, Lumossy, Vulnera Sanatrum, Bella Ellie, C.C.Clouds, Ann Kręciołekk, Pati K., agrestaco6, Alice, emerline.

Na koniec mam prośbę. Jeśli kiedykolwiek czytałaś to opowiadanie zostaw tym razem po sobie ślad. Może za dużo wymagam, ale chcę dowiedzieć się, ile was tu naprawdę było.:) W komentarzu zostaw chociaż głupią kropkę. Proszę.:)

Dziękuję wam za te wspaniałe trzy miesiące. 

Zapraszam na nowego bloga.------------> dramione-badz-moja-nadzieja.blogspot.com


piątek, 18 października 2013

Rozdział 14. Na drodze do szczęścia.


Stała tam. Ubrana w czarną koronkową sukienkę z rękawem ¾ . Na nogach miała wysokie szpilki. Włosy związała w wysoki kucyk, jednak nie robiła makijażu, bo wiedziała, że szybko by się go pozbyła. Nie chciałem iść na pogrzeb Weasleya, jednak to było dla niej ważne. Powiedziała, że musi tu przyjść, więc jesteśmy. Jego rodzina jest zdziwiona moją obecnością, no cóż.. Ja i Weasley raczej się nie przyjaźniliśmy. Niedaleko stali Ginny i Blaise. Po policzkach Rudej toczyły się łzy. Nigdy nie mogła znienawidzić go do końca, przecież łączyły ich więzy krwi. Był jej starszym bratem, nieidealnym, ale bratem.  Nie za bardzo wiedziałem jak mam się zachować w tej sytuacji, jedynym powodem, dla którego pojawiłem się w ogóle na tym pogrzebie była Hermiona. Nie mogłem i nie chciałem zostawiać jej samej.

***

                Ciszę przerwał głośny szloch wyrywający się z gardła szloch. Zerwałem się z kanapy i bez zastanowienia pobiegłem pod drzwi jej pokoju. Minęła chwila, zanim podjąłem decyzję, by tam w ogóle wejść. Na łóżku siedziała Hermiona wpatrująca się kawałek pergaminu, który cały zapisany był niewyraźnym bazgrołem. Powiedzieć, że po jej policzkach spływały łzy, to za mało. One po prostu się lały. Spojrzała na mnie i wiedziałem, że ona potrzebuje teraz mojej obecności.
- Zostań ze mną.. Przytul mnie.. – Wyszeptała.
Ta sytuacja ją przerosła. Jednym krokiem pokonałem dzielącą nas odległość i zwykłym odruchem przytuliłem ją do siebie. Delikatnie kołysaliśmy się, chciałem dać jej trochę poczucia bezpieczeństwa. Nie mówiłem nic, bo, po co? W takich sytuacjach ludzie zazwyczaj mówią, że będzie dobrze. Najczęściej powtarzane kłamstwo świata. Nie chciałem jej okłamywać. Dlatego otaczająca nas cisza stała się naszą barierą, która chroniła nas przed zewnętrznym światem. Tą ciszę przerwały słowa Hermiony, które dały mi nadzieje, o którą nigdy wcześniej nie prosiłem.
- Zostań ze mną Draco, nie odchodź. Po prostu bądź przy mnie.
Spojrzałem w jej załzawione oczy. Była taka delikatna, krucha.  Czy potrafiłem powiedzieć jej coś innego? Nie. W tamtej chwili zrobiłbym wszystko, co by mi kazała zrobić. Wiedziałem, że to, co czułem do tej dziewczyny przerodziło się w miłość. Prawdziwą. Bezinteresowną. Nie potrzebne były nam słowa, one mogły zniszczyć wszystko. Ważna była nasza obecność, tak, więc tuliłem tą bezbronną Gryfonkę, póki nie zasnęła. Wtuliła się we mnie jak małe dziecko w swoją matkę. Po raz pierwszy od dawna, mimo tego, co się działo.. Byłem szczęśliwy.

***

Ostatnie dni przeżyłam jak w jakimś autopilocie. Od momentu wiadomości o śmierci Rona, nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić, a tyle spraw czekało na załatwienie.  Świadomość tego, że Draco jest przy mnie pomagała. Dzięki niemu odnalazłam siłę by spotkać się z rodzicami Rona. Wiedziałam, że Ginny opowiedziała im o tym, co kiedyś wyprawiał ich syn, jednak nie wiedziałam jak spojrzeć im w oczy. Po przeczytaniu listu od niego zaczęłam odczuwać wyrzuty sumienia, ale czy ja miałam prawo obwiniać się za tą całą sytuację? Harry mówi, że i tak kiedyś by do tego doszło. Draco stara się nie wypowiadać na ten temat. W ogóle nie porusza tematu Weasleya w mojej obecności..  Opiekuje się mną, tak jakbym była małym dzieckiem. To słodkie. Dzięki temu uświadomiłam sobie, że czuję do blondyna coś więcej niż przyjaźń.  Już dawno wybaczyłam mu dawne winy, jednak moje uczucia hamował rozsądek. Chciałabym trochę pobyć wolna, stanąć na nogi, być zależną tylko od siebie. Wiedziałam już, co zrobię z majątkiem, który pozostał w spadku po Ronie. Założę fundację, która będzie pomagała ofiarom przemocy domowej, nie tylko czarownicom, ale i mugolkom.  Zaciągnęłam spory dług wobec życia, a pomocą innym kobietom mam szansę go spłacić. Z resztą… Nie mogłam powrócić do Ministerstwa Magii, za dużo wspomnień mam z nim związane.  Draco pomaga sprzedać mi dom, w którym mieszkałam, kiedy byłam mężatką. Jeszcze nie wie, że po sfinalizowaniu tej transakcji, zamierzam wynająć sobie małe mieszkanko, moje i tylko moje. Chce stworzyć swój własny, bezpieczny azyl. To nie jest tak, że przy Draco nie jestem bezpieczna. Ja po prostu potrzebuję tego, by odzyskać kontrolę nad swoim życiem.
Co do Draco… Musiałam z nim w końcu porozmawiać. Zbliżyliśmy się do siebie, jednak nie padły żadne obietnice. Może to i dobrze. Chce wytłumaczyć mu swój tok myślenia. Mam nadzieję, że mnie zrozumie i nadal będzie moim przyjacielem. Że powoli zaczniemy budować coś razem. Nie chcę się spieszyć, tak jak z Ronem.. Za dużo mnie ta historia nauczyła..

***

Siedziałem na kanapie w salonie i rozmyślałem nad tym, co teraz będzie. Hermiona po pogrzebie zaczęła zachowywać się jak dawna Granger, wszędzie jest jej pełno, wymądrza się. Nie powiem, cieszy mnie to, w końcu to oznacza, że zostawiła przeszłość za sobą. Jednak czuję, że zdarzy się coś, co sprawi, że nie będziemy mieli szansy na rozpoczęcie nowego, wspólnego życia. Wiedziałem, że powinienem z nią o tym porozmawiać, lecz bałem się usłyszeć, że moje uczucia nie są odwzajemnione. Że mamy być tylko przyjaciółmi.. Ile bym dał, by usłyszeć, że wspólna przyszłość jest dla nas możliwa… Postanowiłem, że będę czekać.. Moje rozmyślania przerwało pojawienie się srebrnej pumy, która po chwili przemówiła głosem Blaisa:
- Ginny zaczęła rodzić.

Zerwałem się z kanapy jak oparzony.  Szybko pobiegłem do pokoju Granger i powiedziałem, że Ruda rodzi. Hermiona spojrzała na mnie jak na wariata, lecz później uświadomiła sobie sens moich słów. Szybko teleportowaliśmy się do Szpitala św. Munga, gdzie Zabini nerwowo wydeptywał ścieżkę w podłodze.
- Blaise, wiadomo coś? Kiedy zaczęła rodzić? – Zapytałem.
- Nie dalej jak pół godziny temu odeszły jej wody, aportowaliśmy się tutaj. Dlaczego nie mogę z nimi być? Dlaczego mnie do niej nie wpuszczają? To do cholery moja narzeczona! – Po raz pierwszy w życiu widziałem Diabła w takim stanie.  Hermiona nic nie mówiąc, podeszła do niego i przytuliła go. W pewnym momencie spojrzała mu w oczy i szepnęła:
- Będzie dobrze.
Nie wiem ile bym dał, by ten szept skierowany był do mnie.

***

Godziny wlekły się w nieskończoność. Chyba zasypiałam na ramieniu Malfoya, kiedy przyszła pielęgniarka, która poprosiła Diabła na salę. Uśmiechnęłam się delikatnie. Skoro zaprosiła go na salę wszystko musiało być w porządku, jednak chciałam zostać do końca. Draco nie mówił nic, siedział na krzesełku, obejmując mnie ramieniem i pozwalając mi robić z siebie poduszkę.  Od czasu pogrzebu zrobiłam mały remanent swoich uczuć. Wiedziałam, że moje uczucia do Smoka powoli przekształcają się w coś poważnego, co raz bardziej zaczyna mi na nim zależeć, jednak nadal żyłam wspomnieniami swojego związku z Ronem. Nie chciałam znowu podejmować decyzji na szybko.  Jeżeli ma coś z tego wyjść, to przecież przetrwa próbę czasu.. Na razie zdecydowałam się trochę odpocząć od wszystkiego.  Przed wiadomością o porodzie Ginny dowiedziałam się, że mieszkanie Rona zostało sprzedane, a pieniądze zostały już przelane do mojej skrytki.  Oferta idealnego mieszkania była już zaznaczona w Proroku Codziennym. Reszta przyjdzie sama.

***

Kilka minut po 21 na świat przyszła Amelia Rosemary Zabini. Dziewczynka była podobna do ojca. Te same ciemne włosy, czarne oczy. Po Ginny odziedziczyła tylko jasną skórę. Ciekawe jak z charakterem, bo jeśli po obojgu, to cóż. Diabeł i Ruda będą mieli wesoło. Usłyszawszy wesołą nowinę odwiedziliśmy matkę z nowonarodzonym dzieckiem, ale nie chcąc męczyć wycieńczonej porodem Weasleyówny  szybko wyszliśmy do domu…

***

- Draco? –zapytałam. – Możemy porozmawiać?
- Jasne. –odparł.
- Przede wszystkim chciałam ci podziękować  za pomoc i opiekę nade mną przez te ostatnie miesiące. Gdyby nie ty, nie wiem jak to wszystko by się potoczyło.. Naprawdę byłeś, jesteś dla mnie wielkim oparciem, a świadomość, że mam takiego przyjaciela sprawia, że mam ochotę znowu żyć, walczyć o swoje marzenia. Dziękuje. – patrzyłam w jego błękitne tęczówki, które wyrażały zdumienie. W jednej chwili podjęłam spontaniczną decyzję. Podeszłam do niego i złożyłam na jego policzku delikatny pocałunek.
- Nie ma, za co.. Masz postanowione już, co dalej? Przecież nie byłabyś Hermioną Granger, gdybyś nie miała jakiegoś planu na życie. – W jego głosie i oczach kryła się niepewność. Nie wiedziałam skąd to się bierze.
- Tak, mam. Dziś dostałam pieniądze za mieszkanie Rona. Znalazłam także swoje własne lokum, więc myślę, że do końca tygodnia wyprowadzę się stąd..
- Tak szybko?
- Muszę jak najszybciej stanąć na swoich nogach. Chcę się w końcu usamodzielnić, a jak inaczej mam to zrobić?
-Rozumiem, chociaż.. No przykro mi.. Przyzwyczaiłem się do świadomości, że ktoś na mnie czeka w domu.. Po za tym, Granger. Nie wiem jak ty.. Ale ja.. Ja chyba czuję do ciebie coś więcej. Nie wiem, co czujesz ty.. Jednak wiedz, że mimo wszystkiego zawsze możesz na mnie liczyć.
-Draco.. Nie teraz. Na uczucia i deklaracje jest jeszcze za wcześnie. Za jakiś czas.. Jeżeli oboje będziemy wolni.. Jeżeli nadal będziemy czuć to samo, co czujemy.. Jeżeli to nie minie.. To może zdziałamy coś w tym kierunku.. A teraz.. Nie mogę zaoferować ci nic więcej poza przyjaźnią.. – Z tymi słowami zostawiłam go, jednocześnie czując, że moje serce zostało przy nim.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hej.
Zanim mnie zabijecie, muszę przyznać, że spieprzyłam ten rozdział. Przepraszam. Cóż mogę więcej powiedzieć. Poczekajcie na epilog, który pojawi się najpóźniej w środę.
Znacie kogoś kto wykonuje szablony? Albo jakąś dobrą szabloniarnię?

Zapraszam na prolog nowego opowiadania.

dramione-badz-moja-nadzieja.blogspot.com


Pozdrawiam,
la_tua_cantante_

sobota, 12 października 2013

Rozdział 13. Rozprawa.

16 kwietnia. Ten dzień miał być końcem mojego zniewolenia. Ten dzień miał sprawić, że już na zawsze zapomnę o człowieku, jakim jest Ronald Bilius Weasley. Jest dopiero piąta rano, a ja już leże w łóżku. Nie mogę spać. Przez całą noc przekręcałam się z boku na bok, męczona obrazami mojego życia z Ronem. Sprawę uczuć do Draco postanowiłam odłożyć na później. Pójdę za radą Ginny, w końcu, kto, jak kto, ale przyjaciółka zawsze racje ma. Rozprawa miała zacząć się o dziewiątej. Nie wiedziałam, czego się mam spodziewać, w końcu Ron zawsze ma jakiegoś asa w rękawie. Od Harrego i Draco dowiedziałam się, że niezbyt dobrze znosi pobyt w Azkabanie. Wiem, co to oznacza dla mnie, jest zły i będzie chciał mnie oczernić jeszcze gorzej niż dotychczas. Zbierając swoje rzeczy poszłam do łazienki, by wziąć relaksującą kąpiel. Nalałam do wanny olejku o zapachu pomarańczy i pogrążyłam się w rozmyślaniu na temat swojej przyszłości. Ten rozwód to klucz do mojego dalszego życia. To dziś zakończę ten etap i zacznę nowy, może lepszy, może gorszy. Wiem jedno, że zacznę go w otoczeniu osób, które są ze mną, które zawsze mi pomogą. W otoczeniu osób, które mnie kochają.

***

Matko. Już od dawna się tak nie stresowałem jak dzisiaj. Słyszałem, że Granger wstała wcześnie rano. Nie wiem jak mam się zachować, jak mam jej pomóc, by ten dzień był dla niej łatwiejszy. Nigdy bym nie przypuszczał, że kiedykolwiek będę uczestniczyć w sprawie rozwodowej Ronalda i Hermiony Weasleyów, ale czy powinienem być zaskoczony? W końcu życie szykuje nam wiele niespodzianek. Dobra, Malfoy. Czas podnieść swój seksowny tyłek z łóżka i zrobić swojej księżniczce śniadanie. Potem ogarnąć się i teleportować się razem z nią do Ministerstwa Magii. Dobrze, że udało nam się przekonać Ginny, by nie brała udziału w rozprawie. Nie wiem, czy nie zaczęłaby rodzić ze zdenerwowania. A ja muszę dbać o swoją chrześnicę. Moją i Miony. Już nas coś łączy, zawsze trzeba szukać wspólnych cech. Czy boję się rozprawy? Nie. Boję się tylko, że Granger nie da sobie rady, załamie się albo, że Wieprzlej wymyśli znowu jakąś farsę. Ale nie ma, co gdybać. Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba.

***

Kąpiel pomogła mi uspokoić zszargane nerwy. Wyszłam z łazienki i zastanawiałam się, jak powinnam się ubrać. Nie chciałam robić z siebie pokrzywdzonej idiotki. Nie mogłam też nagle ubrać się super seksownie, na to nie byłam gotowa. Po dłuższym zastanowieniu postanowiłam na szare rurki, zapinaną na guziki koszulę z rękawami 3/4.  Do tego czarna marynarka i szpilki. Dwunastocentymetrowe. No, co? Zawsze miałam słabość do wysokich butów. Włosy związałam w luźnego koka. Wyglądałam jak dawna Hermiona Granger. Niezależna. Wolna. Postanowiłam też zrobić delikatny makijaż, który będzie wodoodporny. Nie wiem, co mnie będzie czekać, ale czuję, że łzy się na pewno poleją. Gotowa wyszłam z pokoju, kierując się w stronę kuchni, w której śniadanie tworzył Draco.  Jak zwykle blondyn był tylko w samych bokserkach, dzięki czemu mogłam podziwiać jego idealną klatkę piersiową i bladą skórę. Włosy miał w nieładzie większym niż zwykle. Nie wiem, czemu ale widok Malfoya w takim stanie spowodował to, że zaczęłam śmiać się jak wariatka. Blondyn spojrzał na mnie z zaciekawieniem wymalowanym w oczach, jednak nie skomentował mojego zachowania.
- Witaj Granger. Na śniadanie wolisz jajecznicę czy tosty? Nie, że masz jakiś wybór, ale jeśli chcesz by ta piękna patelnia przetrwała więcej niż 10 minut to wybierz tosty. – Uśmiech błąkał się na jego ustach, gdy wypowiadał te słowa. Wiedziałam, że nie chce mnie dodatkowo stresować, starał się, żeby mój dobry humor utrzymywał się jak najdłużej.
- No cóż. Lubię tą patelnię, więc tosty mogą być. Ale pod warunkiem, że będą z dżemem brzoskwiniowym..  To ja może zrobię kawę?
- Uprzedziłem cię. Twoje latte jest gotowe i czeka na to, byś je wypiła. – Nagle Dracona opuścił dobry humor. Wiedziałam, że mimo wszystko musimy pamiętać o tym, co się dzisiaj rozegra. W jego oczach można było zobaczyć walkę, jaką sam ze sobą prowadził. Z jednej strony chciałbym była odprężona, zrelaksowana, z drugiej zaś bał się, że moje dzisiejsze zachowanie może być punktem zwrotnym, że pod koniec dnia znów będę tą apatyczną Hermioną z wyłączonymi emocjami. Bał się ponownie zobaczyć w moich oczach pustkę.
- Draco. Draco. Hej, Malfoy. Wróć na Ziemię. Co jest?  Tylko mi nie mów, że nic, bo widzę.
- Chyba za dobrze mnie znasz, Granger. Po prostu nie do końca rozumiem twój dzisiejszy entuzjazm. W końcu bądź, co bądź za niecałe półtorej godziny staniesz na sali sądowej pod ostrzałem pytań o najbardziej intymne momenty twojego związku. Zobaczysz tam swojego oprawcę.. A ty.. Jesteś roześmiana, zadowolona.  Nie wiem jak mam to odbierać. W dodatku wyglądasz tak.. Pięknie, promiennie. Jesteś inną Granger. Wyglądasz inaczej niż przez ostatnie kilka miesięcy.
- Troszczysz się o mnie. Dziękuję. Tak w zasadzie to w ogóle ci nie podzi… - naszą rozmowę przerwało pukanie do drzwi. Draco spojrzał na mnie z uwagą.
- Dokończymy później. Pójdę otworzyć. – Po chwili do naszego salonu weszła czterdziestopięcioletni mężczyzna o szarych oczach i dłuższych miedzianych włosach lekko przyprószonych siwizną. Ubrany był w elegancki szyty na miarę garnitur, a w ręku trzymał skórzaną teczkę. Był to Greyson Miller, mój adwokat.
- Dzień dobry pani Weasley, panie Malfoy. –  Na to przywitanie odpowiedział tylko Draco, ja ograniczyłam się do skinięcia głową. Podświadomie czułam, że coś się stało i jak się później okazało moje przeczucia okazały się słuszne.
- Co pana do nas sprowadza? -  Zapytał Draco.
- Zapewne zastanawiają się państwo, co mnie do was sprowadza, więc już tłumaczę powód tej porannej wizyty. Dzisiejsza rozprawa rozwodowa pani Weasley nie odbędzie się.
-Ale jak to? Dlaczego? Co ten rudy śmieć znowu wykombinował? – Zaczął pieklić się Draco z niepokojem spoglądając w moją stronę. Mój dobry humor ulotnił się w mgnieniu oka. Czułam, że to nie koniec złych wiadomości.
- Spokojnie panie Malfoy. Za moment wszystko państwu wytłumaczę, jednak czy pani Weasley dobrze się czuje? Zbladła pani. – Mówiąc to spojrzał na mnie, zaniepokojony.  Chwilę później poczułam też wzrok Dracona, w którym mimo złości i niezrozumienia królowała przede wszystkim troska o mnie.
- Tak, w porządku. Nic mi nie jest. – Odparłam.
-  Pani mąż, Ronald Weasley został znaleziony martwy wczoraj wieczorem w swojej celi w Azkabanie.-  Może jestem dziwna, ale słysząc wieść o śmierci własnego męża zamiast smutku i rozpaczy odczułam ulgę. Wiedziałam, że mój koszmar się skończy, bo on nie może mnie już skrzywdzić.
- Jak to się stało? – Zapytał Draco.
- Pan Weasley popełnił samobójstwo. Oficjalnie nie znamy przyczyn tej decyzji, jednak musi pani Weasley wiedzieć, że pani mąż przekazał dzień wcześniej ten list swojemu adwokatowi, który z kolei przekazał go mnie. Nie wiem, jaka jest jego zawartość, lecz sądzę, iż będzie kluczowa dla całej sprawy. Dzisiaj nie odbędzie się pani rozprawa rozwodowa, jednak prosiłbym, żeby stawiła się pani w Ministerstwie Magii, by załatwić wszystkie formalności, bo rozumiem, że będzie chciała pani powrócić do panieńskiego nazwiska. Oprócz tego, w obliczu śmierci pana Weasleya jest pani jedyną spadkobierczynią majątku, jaki państwo posiadali. Będzie pani musiała podpisać te dokumenty, by odzyskać majątek i wedle własnych preferencji, pozostawić go lub sprzedać.
- Rozumiemy. – Odezwał się Draco. Ja byłam w szoku. Mimo tego, iż wiadomość o śmierci Rona przyniosła ulgę, poczułam się trochę zagubiona we własnych uczuciach. Nawet nie wiedziałam, że z moich oczu popłynęły łzy, dopóki Malfoy mnie nie przytulił.
- Ci.. Miona, ci.. Już dobrze.. Uspokój się, Maleńka. – Musiałam się trochę uspokoić, bo nagle w mojej głowie zakwitła pewna myśl.
- Mówił pan, że ma ten list. Czy mogę go otrzymać? I czy rodzina mojego męża wie już o jego… o tym, że… o tym, że on odszedł?
- Tak, pani teściowie kazali mi spotkać się z panią i ją powiadomić, gdyż sami nie mieli informacji o miejscu pani przebywania, a ich córka Ginny nie była w stanie udzielić im tej informacji, gdyż jest w szoku spowodowanym nagłym odejściem brata.  A tak. Właśnie list. Proszę. – Mówiąc to wyciągnął nieco poplamioną, zżółkniętą kopertę, na której niewyraźnym pismem zostało wykaligrafowane moje imię.
- Dziękuję.
-  Z mojej strony to już wszystko. Jeśli miałaby pani jeszcze jakieś pytania, proszę się do mnie zgłosić.  Przepraszam, że zepsułem państwa poranek takimi wiadomościami. Do widzenia. – To powiedziawszy wstał i ruszył w kierunku wyjścia. Draco poszedł odprowadzić gościa. Ja natomiast siedziałam jak sparaliżowana na kanapie i nie wiedziałam, co mam dalej robić. W ręku ciążył mi list od Rona. W takim stanie zastał mnie Draco.
- Czy chcesz byśmy to razem przeczytali?- Zapytał.
- Nie, ja muszę sama. Sama. – Nie byłam w stanie spojrzeć na Draco. Wiedziałam, że swoimi słowami sprawiłam mu ból, lecz to było konieczne. Nie wiedziałam, co takiego chciał mi przekazać Ron, ale zrozumiałam, że mimo tego jak mnie traktował, on nadal był tym zagubionym rudzielcem, którego widziałam w ekspresie Londyn – Hogsmaeade w pierwszej klasie.

***

Nie wiedziałem, jakie motywy kierowały Weasleyem. Wiedziałem tylko tyle, że jego samobójstwo nie jest rozwiązaniem problemu Hermiony. W końcu ona nigdy nie życzyła mu śmierci. Wręcz przeciwnie, po tym wszystkim, co jej zrobił ona nadal uważała, że Wieprzlej jest nieszczęśliwym człowiekiem.  Mówiła, że zagubił się w życiu, a jeden zły wybór pociągał za sobą kolejne. Nie potrafił odzyskać kontroli nad własnym życiem, więc musiał znaleźć jakiś substytut, którym była dla niego Hermiona. Uczynił własną żonę niewolnicą swoich chorych pragnień. Jeśli kiedykolwiek bałem się o Granger, to tamten strach nie miał nic wspólnego z tym, co czułem teraz. Bałem się. Bałem się, bo wiedziałem, jakie to może mieć konsekwencje.  Wiedziałem, że jeśli teraz Hermiona Granger się załamie, to będzie koniec. Już nikt i nic nie będzie w stanie wyciągnąć jej z drogi ku autodestrukcji. Kiedy powiedziała mi, że chce sama przeczytać list.. Poczułem się odtrącony, lecz rozumiałem. I czekałem na tej kanapie pięć minut, dziesięć. Godzinę.  Kiedy nieznośną ciszę rozdarł jej szloch, nie zastanawiałem się. Po prostu poszedłem do jej pokoju.

***

Kochana Hermionko!

Jeśli dostałaś ten list, to oznacza, że mi się udało. To oznacza, że nie ma mnie już z wami, że nie mogę cię więcej skrzywdzić.  Tak naprawdę napisałem do Ciebie, ponieważ czuję wyrzuty sumienia, tak ogromne, że nie jesteś w stanie wyobrazić sobie ich mocy. Wiem, że moje słowa nic dla Ciebie nie znaczą, po tym, co robiłem. A robiłem wiele. Masz prawo mnie nienawidzić, z resztą bardziej niż nienawidzę sam siebie się nie da.  Wiesz, że dopiero teraz, kiedy jestem zamknięty w Azkabanie doszła do mnie ironia całej sytuacji? To ja więziłem Cię w domu. Teraz mnie więzi Azkaban. Ja sprawiłem, że cierpiałaś nie tylko fizycznie, ale także psychicznie. Teraz już wiem, że ten drugi ból jest o wiele gorszy, ale jakże potrzebny, by człowiek uświadomił sobie ogrom swoich decyzji. Wielokrotnie Cię biłem, gwałciłem. Wyzywałem. Moja chorobliwa zazdrość doprowadziła do tego, że zabiłem własne dziecko, a swoją ukochaną żonę traktowałem gorzej niż śmiecia. Nie wiem, od kiedy to się zaczęło, ale chyba już po Wielkiej Bitwie. Nagle stałem się sławny, miałem piękną kobietę, która już niedługo miała zostać moją żoną. Czego chcieć więcej? Pamiętasz, jak razem z Harrym jeździliśmy po całym świecie szukając śmierciożerców? Podczas którejś z akcji miałem okazję porozmawiać z jednym z nich. I tak jakoś się stało, że zrozumiałem ich punkt widzenia, w którym szlamy były intruzami, a liczyła się tylko władza i potęga. Ta rozmowa nie dawała mi spokoju. Później dowiedziałem się o tym, że Harry ma zostać Ministrem Magii. Chyba od tego się wszystko rozpoczęło. Wpadłem w wściekłość. Zazdrość, pragnienie władzy, chęć bycia kimś. To przesłoniło mi cały świat. Wiele rzeczy mi nie wychodziło, więc całą swą frustrację przynosiłem do domu i wyładowywałem na Tobie. Nie patrzyłem na to, że niszczę Ciebie. Powiem szczerze. W tamtym momencie nic dla mnie nie znaczyłaś. To było tak jakbym wyłączył wszelkie moralne odruchy, jakbym sam pozbawił się ludzkich uczuć. Miałem kochanki, ale z żadną się nie kochałem. Pieprzyłem. Pierdoliłem. Rżnąłem. Nazwij to jak chcesz, ale ostatni raz kochałem się z tobą w noc poślubną. Ten styl życia jakoś mi wystarczał, dopóki nie dowiedziałem się, że moja siostra związała się z byłym śmierciożercą. To mnie zabolało i chciałem, żeby ktoś poczuł mój ból. I to byłaś Ty. I nasze dziecko, które tego nie przeżyło.
Nie będę więcej wspominać, bo do cholery, po co. Te słowa i tak Cię ranią, o ile w ogóle to czytasz. Ja na twoim miejscu spaliłbym to w ogniu i zapomniał, że na świecie istniał ktoś taki jak Ronald Weasley.
Po co pisze? Nie wiem. Czuję, że muszę. Czuję, że powinnaś znać mój punkt widzenia, dlatego wybłagałem o pióro i pergamin. Wiesz, że te dwie rzeczy przypomniały mi Ciebie? Pieprzę bez sensu. Mnie już nie ma, ale chcę byś mi wybaczyła. Nie dla mnie. Dla siebie. Tyle mogę dla ciebie zrobić po tym wszystkim. Nie pielęgnuj do mnie nienawiści.. Błagam, bo ona Cię zniszczy gorzej niż ja. Wiem ze swoich źródeł, że Malfoy ci pomaga. Ironia losu. Kiedyś to ja grałem rolę pocieszyciela. Ale no cóż. Może on da ci szczęście. Powinnaś coś wiedzieć. On Cię kocha, nawet, jeśli ci tego nie powiedział. Nie zastanawiaj się skąd wiem, wiem i już. Po prostu to wiem.
Kończę już swoje pieprzenie o niczym, bo Drewocki chce zabrać mi kartkę.. Dbaj o siebie, Miona. Bądź szczęśliwa i jeśli możesz.. Przekaż mojej rodzinie, by nie rozpaczała. Nie ma, za czym. Zasłużyłem sobie na taki los. Jestem tchórzem, bo nawet kary swojego życia nie odpokutuje. Wiesz, śmierć jest
spokojna. Łatwa. Życie jest trudniejsze. A ja zawsze szedłem na łatwiznę.

                                                                                                                                             Przepraszam.
                                                                                                                                              Kocham Cię.
                                                                                                                                        Na zawsze Twój.
                                                                                                                                                            Ron.

               
Czytając ten list, płakałam. Nie mogłam powstrzymać strumienia łez, który płynął po mojej twarzy. Z gardła wydarł się pełen bólu szloch. Nie byłam w stanie racjonalnie myśleć. Nie wiedziałam, dlaczego to wywołało we mnie taką reakcję. Przez łzy zobaczyłam Draco stojącego w drzwiach. Wystarczyło jedno spojrzenie.  I już był przy mnie, jednak czekał na pozwolenie z mojej strony, pamiętał, że nie zbyt dobrze znosiłam jeszcze dotyk. Spojrzałam na niego i wypowiedziałam słowa, które zaważyły na naszej przyszłości.
- Zostań ze mną. Przytul mnie. – A kiedy to zrobił, wiedziałam, że będzie dobrze, choć przed nami jeszcze długa droga.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Hej.

Rozdział dla mnie samej zaskakujący. Powiem szczerze, że miałam całkiem inną wizję, ale podczas wpisania wpadłam na ten pomysł, a to jest tego efekt. Mam nadzieję, że się spodoba.
Przepraszam, że nie komentuje wszystkich waszych blogów. Nadrobię to, obiecuję.

Liczę na wasze opinię.
Zostało mi niewiele. Jeszcze tylko jeden rozdział i epilog.


Pozdrawiam,
la_tua_cantante_
 
PS. To mój najdłuższy rozdział. Ponad 4 strony w Wordzie. Wiem, nie jest to imponujące, ale dla mnie samej.. Zaskakujące. Rozwijam się.:)

Dziękuję wam za wejścia i pozostawione komentarze.